Polka z przeszkodami.

Podrygujemy „single” na dyskotekach. Mylą się nam kroki walca i tanga. Czasem jednak tęsknimy za tańcem z figurami.

Stefan Otwinowski pisał 30 lat temu we wstępie do książki Mariana Wieczystego, człowieka instytucji, twórcy artystycznego tańca towarzyskiego w PRL-u, „Tańczyć może każdy”:

Walca tańczą ludzie młodzi i niemłodzi. Nic nie wskazuje na to, żeby najbliższe idące pokolenia wyrzekły się
przyjemności, jak się to kiedyś mawiało, walcowania(...). Walc zobowiązuje do stosowania reguł, do precyzji, w tym jego piękno. Nie były to prorocze słowa. Dziś częściej na parkiecie podrygujemy, gimnastykujemy się, niż wirujemy. Znajomość tańca nie decyduje już o towarzyskim „być albo nie być”. – Poprawnie, ze znajomością reguł, tańczą nieliczni. Większość pląsa jak potrafi. Zabawny jest widok par, które kiedyś być może chodziły na jakiś kurs, ale nie do końca lekcje odrobiły – twierdzi Marek W., człowiek bywały w towarzystwie, który co roku zalicza kilka dużych balów dla ludzi biznesu.

Przemek Juszkiewicz, licealista, lat 16 (mistrz Polski w
tańcach standardowych i kombinacji 10 tańców), model Arkadiusa, rzadko pokazujena dyskotece, co potrafi. A tak
chętnie zaszalałby quick-stepa!.

  • Jedni podziwiają, inni się podśmiewają, gdy tańczę. Niektórym taniec kojarzy się ze zniewieściałością. Można nawet usłyszeć epitet – homoseksualista. Niewielu
    młodych potrafi tańczyć. Subkultury wyparły taniec. Szkoda – mówi licealista. Kursy tańca mają jednak
    wzięcie, chociaż niektóre szkoły notują tendencję spadkową. Niestety biedniejemy.

Każdy może

Grażyna Potocka, tancerka, nauczycielka tańca towarzyskiego. 46 lat, figura nastolatki. Elektronik z
wykształcenia,. Artysta z wyboru.

  • W tańcu się spełniam. Najbardziej kocham kubańską rumbę. Wniej jest wszystko, kobieta i mężczyzna,
    miłość, erotyzm. Uroda życie po prostu. Nie zrobiła tak szalonej kariery jak tango, gdyż trudniej się jej nauczyć – mówi tancerka.

Kocha tańczyć. I uczyć tańca. Zrówną namiętnością. Wielu jej tancerzy zrobiło kariery na świecie. Nie liczy nawet ilu bydgoszczan dzięki niej swobodnie czuje się na parkiecie. Najmłodszy jej uczeń, miał cztery lata, najstarszy o 60
więcej.

Gorączkę tańca jej szkoła przeżywała za sprawą lambady. To był hit, nawet 100 osób w grupie.

  • Każdy może tańczyć, pod warunkiem, że chce- mówi
    Grażyna Potocka. – Większość uczestników przychodzi na kurs, gdy taniec jest im z różnych, życiowych powodów potrzebny. Przeważają panie. Ale to nie jest problem, uczą się w parze z moimi tancerzami turniejowymi.
    I bardzo im to odpowiada.

Ludzie biznesu decydują się na lekcje indywidualne.

Chcą nauczyć się czegoś uniwersalnego, dającego się tańczyć do każdej muzyki. Nie łatwo im dogodzić, za niepowodzenie najczęściej winią nauczyciela – mówi moja rozmówczyni.

Nauczyciel bywa pogotowiem tanecznym.

Raz, dwa, trzy

Aula zespołu szkół „Copernicanum”. Duża, piękna, z lustrami. Tu zdobywają  podstawy tańca uczniowie Grażyny Potockiej. Raz, dwa, trzy...

Kroki. Obroty. Jest wesoło i pracowicie.

Monika, studentka oceanografii i jej chłopak, Ariel, latem biorą ślub.

Wesele zaplanowaliśmy w zabytkowym pałacyku. Duża sala, sporo gości. Głupio byłoby, gdyby państwo młodzi potykali się w walcu, dlatego wybraliśmy się na kurs – śmieje się Monika.

Adam, student prawa, chciał nauczyć się tańczyć, gdyż – jak mówi- w życiu nigdy nie wiadomo: może trafi się super bal? Decydujące o przyszłości spotkanie towarzyskie? Długo zbierał się z decyzją. Zdopingowało do wesele w rodzinie, przyjdzie mu obtańcować ciotki, kuzynki.

Małgosia, absolwentka prawa, pracownik firmy eksportowej, uważa, że znajomość tańca to niezbędny element ogłady towarzyskiej. I przyjemne hobby. Marzy o prawdziwym balu. Ewelina jeździ służbowo za granicę. Trafiały się okazje, by wyjść do lokalu, zatańczyć, a jej szło niesporo. Teraz nabrała pewności siebie.

Chłopak Andżeliki ani w ząb nie umiał tańczyć, więc
pomyślała, że trzeba coś z tym zrobić.

Idzie mu średnio, ale postępy są. Szkoda, że w szkole na jednej lekcji wuefu nie uczą tańca – mówi dziewczyna.

Małgosia, nauczycielka, Wojtek dyrektor firmy. Przestali być bywalcami dyskotek, w ich życiu pojawiły się bale. To on przekonał żonę do nauki tańca. Obawiał się, że pewnego razu ktoś zaproponuje, by w pierwszej parze otworzył bal.
Zaliczają już piąty stopień kursu.

Był czas studiów, czas pracy, wychowywania dziecka, teraz mamy więcej czasu i pieniędzy, chcemy coś zrobić tylko dla siebie – mówi Małgosia. – Atmosfera jest fajna. No i
schudłam!

Uczy się walcowania także Barbara księgowa i Marian, architekt.

  • Radziłem sobie uniwersalnym krokiem trzy na trzy, ale chciałem jakoś bardziej stylowo – mówi mężczyzna.
    – Młodym łatwiej się nauczyć, nam stare nawyki przeszkadzają. Może zabłyśniemy na weselu dzieci- mówi mężczyzna około 50.

Unia wzorem?

W szkołach nie ma lekcji tańca towarzyskiego. Wyjątkiem jest chyba Zespół Szkół nr 13 „Copernicanum”. Tam jego
naukę wprowadzono w gimnazjum i w pierwszej klasie szkoły ponadgimnazjalnej. Zamiast trzeciej godziny w-f.

  • Taniec stał się atutem naszego gimnazjum, rodzice są zadowoleni – mówi dyrektor Franciszek Dorszewski.

Edukacja taneczna w szkołach średnich ogranicza się na ogół do poloneza przed studniówką.

  • Maturzyści co roku ćwiczą poloneza z figurami. Dwa lat temu organizowaliśmy także kurs tańca towarzyskiego, gdyż uczniowie zgłosili taką potrzebę – mówi dyrektor I LO, Jan Szpara, który przyznaje się do –
    „niewyrafinowanej znajomości klasycznych tańców”.

Nie uczymy się tańca nowoczesnego. O ludowych lepiej nie wspominać, interesują się nimi głównie hobbyści. Kto dziś potrafi zatańczyć oberka, kujawiaka, czy jeszcze taj d niedawna popularną polkę? (notabene, niewiele osób wie, że polka to czeski taniec narodowy).

  • Młodzież na dyskotece w Paryżu, Berlinie czy Moskwie tańczy podobnie, ale zna swoje korzenie – mówi Adam Chyliński, który jako pilot wycieczek zjeździł kawał
    świata. – o nas nie da się tego powiedzieć. Nawet na wiejskich weselach coraz rzadziej tańczy się ludowe
    tańce. Jakbyśmy się ichwstydzili.

Elżbiecie Kornaszewskiej ( wykładowca Akademii Bydgoskiej, kierownik Zespołu Pieśni i Tańca Ziemii Bydgoskiej) marzy się wprowadzenie do szkół wszystkich typów nauki tańca. Nowoczesnego i ludowego, do wyboru.

Kraje Unii Europejskiej wprowadziły, dodatkową, ale obowiązkową ofertę – naukę tańca regionalnego o obrzędów ludowych, dla utrzymania tożsamości narodowej – mówi Kornaszewska. – My również o to powinniśmy zadbać. Niestety, w Polsce nie ma szacunku dla kultury narodowej. Coraz trudniej znaleźć chętnych do zespołów folklorystycznych.

Nauka tańca jest obowiązkowa na Akademii Bydgoskiej  tylko dla studentów wychowania fizycznego. Szkoda, że nie dla wszystkich pedagogów.

Czy Marta, córka Grażyny Potockiej, tancerka, studentka pedagogiki, która uwielbia płynąć w angielskim walcu, będzie miała szansę uczyć tańca nie tylko w szkole swojej mamy?

Party dance

Tańczyć każdy może – przekonują nauczyciele tańca. Problem tylko – gdzie, jeśli już się sztukę walcowania jako tako
posiądzie? Coraz mniej jest balów i zabaw. Rzadziej
jeździmy na wczasy, które też stwarzały okazję do tanecznego szaleństwa.

  • Umiem i lubię tańczyć, na weselu, mnie i partnerce,
    goście bili brawo, tak „odstawiliśmy” rumbę – chwali się Jan, taksówkarz. – Ale to było cztery lata temu. Na zabawy nie ma kasy. Znajomi też rzadko się bawią.

W bydgoskich dyskotekach mało jest miejsca dla „tańczących inaczej”. Nie ma klubów tańca dających ucieczkę oddyskotekowej samotności. Takich choćby jak w Warszawie, w których spotykają się na „milionach” miłośnicy tanga
argentyńskiego. Młodzi i starzy.

Grażyna Potocka cieszy się, gdy widzi tancerzy próbujących swoich sił na parkiecie. Przyjdzie czas, że zaszaleją cza-czę i zawirują w walcu, nie myśląc o krokach i błędach.

Krystyna Słomkowska-Zielińska, publicystka Expresu Bydgoskiego