Oto taniec XXI wieku
Break znaczy łamać
Niektórzy twierdzą, że
break dance (wym.: brek dens) to nie jest taniec, tylko jakieś durne małpie
wygibasy. Ale są też tacy, którzy bez breaka po prostu nie potrafią żyć.
- To się zaczęło jeszcze u schyłku PRL-u – opowiada Wojtek
Jabłoński, lat 26 – Brat był didżejem
i zabierał mnie na różne imprezy. Na jedną z nich przyleciał nasz kumpel z
Nowego Yorku. Koleś dał nam próbkę swoich breakdance’owych możliwości.
Pokazał nam, jak to się robi w Ameryce. Ja też tak chciałem. Byłem dosyć
giętki, więc pomyślałem: czemu nie?
Gotowi do bitwy
Najpierw
Wojtek napatrzył się na różne filmy instruktażowe. Potem zaczął trenować
pierwsze figury. Tak sam dla siebie. Wkrótce założył z kumplami z osiedla
zespół breakowy. Wynajęli salę gimnastyczną. Tańczyli trochę na
dyskotekach. Byli coraz lepsi. I coraz bardziej ambitni. W którymś momencie
zaczęli organizować pokazy i startować w zawodach. Dziś Wojtek zarabia jako
instruktor w prywatnej szkole tańca.
Z
Andrzejem Baczyńskim, lat 26, było podobnie. Też zaczynał na płytkach PCV
na szkolnym korytarzu. Ale na płytkach źle się tańczy, nawet najdrobniejszy
upadek bardzo boli, a w breaku upadki są częste. Pierwsza impreza, na której
wystartował Andrzej odbyła się w bydgoskiej Adrii. Zajął szóste miejsce.
Od tamtej pory breakuje już tylko w profesjonalnych warunkach. Jego zespół
nazywa się Ready To Battle, czyli „gotowi do bitwy”. Bo wielkie
imprezy breakowe, rzeczywiście mają w sobie coś z wojennego klimatu. – Na
przykład na mistrzostwach Europy w Szczecinie wychodzisz na środek i widzisz
przed sobą kilka tysięcy ludzi zgromadzonych w hali. A ty masz dosłownie
kilka minut, żeby pokazać im, co potrafisz – opowiada Andrzej.
- Najlepszy
jest moment, gdy po udanym występie podchodzą do ciebie znajomi i krzyczą:
„byłeś świetny, jak to zrobiłeś?”- twierdzi Wojtek. –
Na wiejskich pokazach dziewczyny piszczą
tak głośno, że prawie nic nie słychać.
Jednak
myliłby się ten, kto sądziłby, że break to taniec lekki łatwy i przyjemny.
– Break to sport dla ludzi, którzy
nie boją się częstych kontaktów z parkietem – nie kryje Wojtek. Wycieńczenie nadgarstków i urazy kolan to normalka. Ponadto
zdarzają się złamania rąk i nóg oraz naciągnięte ścięgna. Z poważniejszych
kontuzji Andrzejowi przytrafiło się nawet pęknięcie ręki w nadgarstku.
– Jeszcze wtedy nie wiedziałem jak
należy upadać bezboleśnie – tłumaczy break-danceowiec.
Przysiady, pompki, brzuszki…
Aby zminimalizować ryzyko
kontuzji przed każdym treningiem należy poświęcić co najmniej kilkanaście
minut na rozgrzewkę. Do rozruszania nadgarstków świetnie nadają się
hantelki. Poza tym na pewno nie zaszkodzi zrobić trochę przysiadów, czy
szybkich podskoków. Nie wolno zapominać o pompkach i brzuszkach. No i oczywiście
musicie nieco rozciągnąć mięśnie, ścięgna, a także stawy i wiązadła.
W breaku równie
duże znaczenie ma odpowiedni strój. Jeśli nie chcecie wyłysieć, musicie
zaopatrzyć się w grubą czapkę, albo trzy cieńsze. Na wierzchu takiego
nakrycia głowy umieszcza się jeszcze dodatkowo kawałek siatki lub ortalionu.
– Ale po kilku miesiącach treningu
czapka i tak nadaje się do wyrzucenia – mówi Wojtek. Bluza również
powinna być gruba, żeby amortyzowała upadki. Jeśli chodzi o spodnie, to
najwygodniejsze są te z ortalionu, gdyż jest on lekki i przewiewny. Nie
zaszkodzi też zainwestować się w profesjonalne ochraniacze na łokcie,
nadgarstki i kolana.
Najlepiej tańczy się na
macie lub na parkiecie, ale jeśli nie stać was na wynajem sali gimnastycznej
można od biedy ćwiczyć na trawie, albo wykonać podłoże ze sklejonych
kartonów. Zakup najtańszego gumoleum o powierzchni 2m x 2m to wydatek ok. 40zł.
Nie jesteśmy
blokersami!
- W
breaku fantastyczne jest właśnie to, że niemal do wszystkiego można dojść
własnymi siłami na przekór przeciwnościom – twierdzi Andrzej.
– Ludzie, którzy widzą w tym tańcu tylko jakieś chore wygibasy, nie
zdają sobie sprawy ile czasu i wysiłku potrzeba, aby opanować niektóre
figury. Co gorsza, break często kojarzy im się wyłącznie z jednym schematem:
ciemne blokowiska, brak perspektyw, złe towarzystwo itp.
Tymczasem ani Andrzej, ani
Wojtek nie są blokersami. Nie mają za sobą trudnego dzieciństwa. Wychowali
się w normalnych rodzinach. Tańczą, bo lubią. Po prostu. Bez żadnej
ideologii. Gdy pytam, czym jest dla nich break dance, praktycznie bez namysłu
odpowiadają tak samo: – Break to
nie tylko styl tańca. Break to styl życia.
Paweł Cieciura (pejotce@wp.pl)
Krótka historia breaka
·
Za ojca break dance’u uważany jest James Brown, który pod
koniec lat 60. wylansował kultową dziś płytę „Good foot”
·
W 1985 roku w Piotrkowie Trybunalskim odbywają się się pierwsze
breakowe mistrzostwa Polski.
·
W 1987 roku we Włocławku powstaje Scrab Beat, grupa, będąca
pionierem breaka w Polsce.
·
Na początku lat 90. break dance po raz pierwszy pojawia się w
teledyskach Mariah Carey i Micheala Jacksona.
Zrób to sam,
czyli krótki kurs breaka:
FALA – 1. Stoisz w
rozkroku. 2. Wybijasz się nogami i spadasz na ręce. 3. Uginasz ręce w łokciach
i delikatnie spływasz na podłogę. 4. Leżysz na podłodze.
KIP-UP (sprężynka) – 1. Połóż się na plecach,
nogi jak najbliżej twarzy, ręce na podłodze przed barkami. 2. Wyrzuć nogi
tak wysoko, jak tylko możesz – to powinno pociągnąć w górę również
biodra. 3. Odepchnij się rękami z całej siły, pociągając za sobą tułów.
KNEESPIN – 1. Klękamy na lewym kolanie. 2. Ustawiamy ciało równolegle
do podłogi, prawa noga wyprostowana, z tyłu ciała. 3. Rozkręć swoje ciało, odpychając się rękami.
|