Mistrzowie tańca
Są
parą, ale tylko na parkiecie. Właśnie
zostali młodzieżowymi wicemistrzami Polski w tańcach
towarzyskich. Specjaliści mówią,
że mają szansę na sukcesy
nie tylko w kraju.
Przygoda
Martyny Janik i Pawła Godka
z tańcem rozpoczęła się w
podstawówce przy ul. Gdańskiej. - Moja koleżanka należała
do grupy tanecznej,
a ja chciałam ją naśladować. Zgłosiłam się do studia Grażyny
Potockiej w „kolejówce". Instruktorka
wolała jednak trenować parę - wspomina
18-letnia dziś tancerka.
Musiała
więc znaleźć sobie partnera.
Pomyślała o koledze brata. - Chodziliśmy do jednej klasy, znały
się nasze mamy - mówi Martyna. Paweł
dołączył do niej. - Miałem w
sobie nadmiar energii. Chciałem ją jakoś spożytkować - wspomina.
Szczęśliwa „10"
Mieli
wtedy zaledwie siedem lat, ale
szybko okazało się, że są utalentowani.
Początkowo Martyna była lepsza, ale Paweł szybko ją dogonił.
Trenowali codziennie po
trzy godziny. Już po roku zdobyli pierwszą
nagrodę. - Stanęliśmy na
podium w turnieju klubowym zorganizowanym
przez panią Potocką -
przypomina sobie
Martyna. Od tamtej pory sukcesów było bez liku.
Za swoje największe osiągnięcie
uważają zdobycie pierwszego miejsca
w tańcach standardowych podczas
Mistrzostw Polski trzy lata temu.
Ostatnie
dni też mieli bardzo udane
- podczas Mistrzostw Polski w
kombinacji dziesięciu tańców w
kategorii młodzieżowej zajęli drugie
miejsce. A mogło być lepiej - słabiej niż zwykle wypadli w tańcach
standardowych (walc angielski,
tango, walc wiedeński, foxtrot i
quickstep). Za to w tańcach latynoamerykańskich
(samba, rumba, cha cha,
paso dobie, jive) nie mieli sobie
równych.
Agata
Szybiak, instruktorka ze studia
tańca „Raz, Dwa, Trzy" mieszczącego
się w „Modraczku" zapewnia,
że to nie ostatnie ich słowo. - To bardzo ambitni i
systematyczni młodzi ludzie. Nigdy nie narzekają.
Przychodzą na próby kilka razy
w tygodniu, a przed samym występem
są codziennie. Martyna po
każdym treningu dodatkowo tańczy
jeszcze w domu. Powiesiła sobie w pokoju duże lustro i powtarza
wszystkie elementy tańca.
Ich zaangażowanie jest
według mnie kluczem do
sukcesu.
Trochę luzu w szkole
Próby
pochłaniają wiele czasu, a
Martyna i Paweł muszą godzić je z
obowiązkami szkolnymi. Uczą się w
drugiej klasie I Liceum Ogólnokształcącego.
Nie mają taryfy ulgowej.
- Co prawda po powrocie z mistrzostw
nie musiałem pisać sprawdzianu,
zazwyczaj jednak traktowani
jesteśmy tak, jak pozostali
uczniowie - opowiada
Paweł.
Rodzice
Martyny są lekarzami, Pawła -
prowadzą firmę. Na turniejach najczęściej towarzyszą dzieciom.
Na szczęście zawody odbywają
się w weekendy, więc wyjazdy nie kolidują im z pracą.
Wbrew
pozorom szkoła i taniec nie
wypełniają Im całego dnia. Młodzi tancerze znajdują jeszcze czas na
inne przyjemności. A co lubią robić
w wolnych chwilach? – Tańczyć -
odpowiadają równocześnie. - To dla nas oderwanie od
codziennych ćwiczeń.
Taniec dyskotekowy różni się
od tego “turniejowego", nie musimy
sztywno trzymać się kanonów, możemy
pozwolić sobie na luz.
W
klubach robią prawdziwą furorę.
Przyznają, że kiedy tylko wejdą na parkiet zaraz wokół nich
tworzy się kółko.
Ludzie patrzą trochę onieśmieleni.
- Mam potem problem,
żeby poprosić dziewczynę do
tańca. Zazwyczaj żadna z nich nie ma odwagi zatańczyć ze mną - żali
się Paweł.
Sponsorzy? Mama i
tata
Taniec
towarzyski nie jest tanią pasją. Rodzinny wyjazd na turniej to
wydatek rzędu kilku tysięcy złotych.
Najwięcej jednak kosztują stroje. - Mama projektuje dla
mnie sukienki, które szyte
są potem w Olsztynie. Na
każdy sezon potrzebuję
ich pięć. Te balowe muszą być
długie, łacińskie - krótkie z frędzelkami
lub falbankami - tłumaczy
Martyna. Za uszycie dwóch płaci 5-6 rys. zł. Kolejny
wydatek to buty - ponad sto
złotych, koniecznie na obcasie. Muszą być miękkie, żeby stopa
mogła odpowiednio pracować
i nie ślizgała się.
Z
kolei Paweł swoje fraki szyje
na Litwie. Jeden kosztuje ponad półtora tysiąca. - Do
tego doliczyć trzeba jeszcze angielską koszulę, spinki,
muchę, no i oczywiście buty, lakierki na małym obcasie - wylicza.
To wydatek rzędu tysiąca
złotych. Niestety, pary
amatorskie nie dostają
nagród finansowych za zwycięstwa turniejowe, a jedynymi
ich sponsorami są rodzice.
Tancerz wśród
ekonomistów
Za
rok naszych medalistów czeka matura. Po niej planują
studia, jednak już na innych
kierunkach. Paweł wybrał
ekonomię w Warszawie,
natomiast Martynie marzy się stomatologia.
Mają jednak nadzieję, że
nie przeszkodzi im to w kontynuowaniu
kariery. - Chcielibyśmy tańczyć
razem tak długo, jak to będzie
możliwe. Jeszcze przez rok będziemy
w kategorii młodzieżowej i chcemy utrzymać się w czołówce. A
co potem? - W wyższej kategorii będzie trudniej, ale spróbujemy
się odnaleźć.
KAMILA PERKOWSKA Gazeta Pomorska, 7 marca 2005 r.
|