Dzikie koty na parkiecie

Partner to rama, kobieta - obraz. Jeśli z ramą jest coś nie tak, to obraz źle wygląda.

Rozmowa z Grażyną Potocką, bydgoską tancerką, właścicielką szkoły tańca towarzyskiego


Dlaczego lubimy oglądać widowiska, np. flamenco i tango, a sami nie tańczymy? Czy Polacy to sztywniacy?

Nie jesteśmy sztywniakami. Mówi się przecież „słowiański temperament". Nasze tańce narodowe aż się skrzą emocjami. Niemcy są mniej rozrywkowi, Brytyjczycy także - „angielska flegma". Nam wystarczy impuls i zatańczymy. Niektórzy potrzebują przysłowiowej lampki szampana. Uczę wiele lat i widzę, jak z zakompleksionego mężczyzny, którego na kurs przyciągnęła zdesperowana żona, wychodzi demon tańca.

Panuje stereotyp, że do ekskluzywnych tańców potrzebna jest nienaganna figura?

W kinach wyświetlano niedawno film „Zatańcz ze mną". Na kurs tańca przyszło trzech panów. Jeden stary, drugi przystojny i trzeci mały, krępy, z brzuszkiem. I okazało się, że ten przysadzisty miał najwięcej wigoru.

A kobiety? Często wstydzą się niepotrzebnych kilogramów?

Według mnie do tańców latynoamerykańskich, do tanga potrzeba trochę ciała. Kubanki, Brazylijki wcale nie są chude. Nawet do popularnego ostatnio tańca brzucha lepiej jest mieć kilka uroczych fałdek. Miałam kiedyś uczennicę, przepiękną szczupłą i długonogą dziewczynę, a obok tańczyła niska, krępa osoba. To nie jest regułą, ale piękność nie miała tańca w sobie. Jej koleżanka ją przebiła. Tańczyć każdy może: gruby, chudy, niski, wysoki, nawet osiemdziesięciolatek.

Jak zrozumieć tango, aby je opanować?

Tango znaczy dotykać. Inne tańce wymuszają dystans między partnerami. Tu konieczna jest bliskość, nie zawsze fizyczna, także mentalna. Gdy łączą się ze sobą kobieta i mężczyzna, to musi z tego coś wyniknąć: wielka namiętność, miłość, przyjaźń.

Tyle emocji w tych kilku krokach?

Nie tylko w tym tańcu. Tango jest tańcem skłóconej pary, walc natomiast przedstawia typową, zakochaną parę, ale jest to uczucie platoniczne. Fokstrot pełen jest wspomnianej angielskiej flegmy. Jest to jakby taniec „starego dobrego małżeństwa". I jeszcze quickstep, czyli dobra zabawa dwójki przyjaciół, bez zobowiązań.

Pomówmy o kłótni w tangu.

Mąż wraca do domu, żona nie ugotowała obiadu, nie posprzątała. Co robi mąż? Tańczy tango. Na parkiecie trwa walka, w której mężczyzna dominuje, ale partnerka też ma coś do powiedzenia. W jego ramionach jest piękna, czarująca, seksowna. Partner to rama, kobieta - obraz. Jeśli z ramą jest coś nie tak, to nawet najpiękniejszy obraz źle wygląda.

A charakterystyczne ruchy?

Są gwałtowne ruchy głową, partner trzyma mocno partnerkę za plecy, ona nie jest mu dłużna. Odpowiadają sobie pięknym za nadobne. Typowe „Kto się czubi, ten się lubi". Kroki w tangu wcale nie są takie posuwiste, na jakie wyglądają. Stopy nie ocierają się o podłogę, nogi stawia się płasko, nie ma unoszenia i opadania. Kroki w tangu przypominają ruchy dzikiego kota.

I zawsze tango jest gwałtowne, namiętne?

Nie zawsze. W USA tańczą „sennie", w Argentynie bardzo gwałtownie, namiętnie, a w Europie z kocią zgrabnością. Prawdziwe tango argentyńskie jest gwałtowne.

Skoro to takie piękne tańce, dlaczego tak niewiele osób potrafi tańczyć?

Nie ma gdzie tańczyć, brakuje lokali rozrywkowych z klasą, w których po lampce wina można zaszaleć w tangu, w walcu. Marzę o tym, aby stworzyć takie miejsce, znaleźć czas na taniec bez przymusu, z przyjemnością, w starym, dobrym stylu.

Katarzyna Kaczór, Express Bydgoski, 6 maja 2005 r.