Marzenia o laurach na parkiecie

To takie marzenie. Królować na parkiecie jak Kasia Cichopek, jak Małgosia Foremniak. Skoro one mogły nauczyć się tańczyć tak świetnie, to ja chyba też...?

Asia Jarocka z Torunia nie ukrywa, że to właśnie pierwsza edycja „Tańca z gwiazdami" natchnęła ją do tego, by skończyć kurs. - Mój mąż trochę kręcił nosem, nie chciał dać się namówić. Nie oglądał programu, twierdził, że „to dobre dla kobitek". Zagroziłam, że pójdę na kurs z kolegą (śmiech), i uległ. A teraz mi mówi, że zmienił zdanie, że tańczenie jest fajne.

Wiadomo, że nie lubimy tego, czego nie umiemy. A jeżeli coś jest proste, przychodzi z łatwością, zaczyna sprawiać prawdziwą frajdę. - Już nie patrzymy na nogi, nie liczymy kroków, w ogóle przestaliśmy o tym myśleć. Po prostu suniemy po parkiecie i to jest naprawdę wspaniale! - mówi Asia. Tym bardziej że nie jest to wielki wydatek: za 1,5-godzinną lekcję zapłacimy od 10 do 16 zł w zależności od rodzaju tańca, natomiast miesięczny koszt nauki wyniesie ok. 100 zł.

Nie chcą odejść!

Katarzyna Grześka z toruńskiego Studia Tańca Sportowego Dance&Dance potwierdza, że telewizyjny program podniósł zainteresowanie kursami. - U nas o jakieś trzydzieści procent. Od października nikt nie chce zrezygnować z zajęć, choć standardowy kurs trwa trzy miesiące! A ponieważ tańca można uczyć się przez całe życie, zawsze na zajęciach jest co robić - mówi. - Zgłaszają się do nas osoby, które kiedyś uznały, że już się tańczyć nie nauczą, tymczasem zobaczyły w telewizji, że amatorom w krótkim czasie się udaje i zapragnęły nadrobić stracony czas.

W szkole tańca pani Katarzyny zajęcia odbywają się raz lub dwa razy w tygodniu, natomiast w „Tańcu z gwiazdami" uczestnicy trenują po 6-7 godzin dziennie. - Dlatego tutaj na efekty trzeba poczekać trochę dłużej niż w programie telewizyjnym, to zrozumiale. Poza tym gwiazdy z TVN mają partnerów w postaci zawodowych tancerzy - tłumaczy. - Jedno jest jednak pewne - każdy, jeśli tylko chce, nauczy się tańczyć.

Tańczyć każdy może. Potwierdza to Grażyna Potocka z Bydgoszczy, nauczyciel tańca: - Po prostu jednej osobie zajmie to mniej czasu, innej więcej, to wszystko - tłumaczy. - Ale każdy będzie tańczyć.

Grażyna Potocka nie zgadza się jednak, że z powodu „Tańca z gwiazdami" nastąpił boom, jakiego dotąd szkoły tańca nie widziały. - Były już znacznie większe - wspomina. - Uczę od 28 lat i pamiętam czasy, gdy na sali mieliśmy po sto par! Oczywiście, nie zawsze chodziło o taniec towarzyski.

Wylicza po kolei: najpierw, w latach 80, królował rock and roli. Jakie to było szaleństwo! Ale i tak mniejsze niż to, które nastąpiło po 1989 roku. - Początek lat dziewięćdziesiątych, tuż po Okrągłym Stole, to było coś nie do opisania, coś absolutnie nie do powtórzenia. Wszystkich porwało na lambadę. To właśnie wtedy na sali tańczyło po sto par. Ale na tym nie koniec: ludzie przychodzili do mnie do domu, po dwadzieścia osób, prosili, żeby ich przyjąć na kurs. Potem to minęło. Nie wiem, może dlatego, że jednak w naszej kulturze kręcenie pupą nie jest jednak czymś tak naturalnym, jak w południowych kulturach. Następnie wspomina czasy, gdy królował break dance. No i gdzieś kilka miesięcy temu zaczął się właśnie szał na taniec towarzyski. Ale już nie taki, jak niegdyś na lambadę. - Niemniej rzeczywiście zgłasza się coraz więcej par. Mam wrażenie, że to wynika nie tylko z programu telewizyjnego, ale także z tego, że ludzie po prostu mają potrzebę zmian, chcą posmakować czegoś innego. Ogromnie się cieszę, iż teraz jest to właśnie taniec towarzyski. Bo tu się coś dzieje, są emocje, erotyka, flirt, kokieteria... Tańczą ze sobą dwa przeciwne bieguny, kobieta i mężczyzna, chłopak i dziewczyna - bieguny, które jednak się przyciągają. Jest w tym coś magicznego i bardzo energetyzującego. Coś, czego nie da się znaleźć w żadnej innej formie tańca.

Coś w tym jest

- Tańczyłam taniec współczesny - mówi Weronika Lewandowska z Bydgoszczy. - Ale w końcu pomyślałam, że czas się przygotować do ślubu, a wiadomo, że na początku warto zatańczyć walca. I gdy z moim chłopakiem poszliśmy na kurs, okazało się, że taniec w parach pociąga mnie bardziej, niż to, co do tej pory tańczyłam. A najbardziej kocham tango. Bo jest takie.., sexy.

Elżbieta Górecka, współwłaścicielka szkoły tańca „Góreccy" z Włocławka, którą prowadzi z mężem, dodaje, że taniec towarzyski ma wiele innych zalet. - Kształtuje osobowość - tłumaczy. - Przychodzą do nas osoby zamknięte, nierzadko zakompleksione, które zwykle nie miały odwagi poprosić kogokolwiek do tańca. Po jakimś czasie wielu spośród nich zachowuje się zupełnie inaczej. Są to osoby, które wierzą w siebie, są otwarte, odważniejsze...

Dodaje też, że taniec kształtuje sylwetkę, dobrze wpływa na kondycję. A nawet w jakimś stopniu na tak zwaną ogładę... - Teraz zresztą osoby na stanowiskach coraz częściej muszą umieć się odnaleźć w różnych skomplikowanych sytuacjach, również bankietowych. Jeśli nie będą umiały tańczyć, mogą dużo stracić. Co prawda wciąż jeszcze nie jest to powszechny wymóg, ale sądzę, że w tym kierunku będzie to zmierzać.

Elżbieta Górecka dodaje, że niestety akurat we Włocławku „Taniec z gwiazdami" nie wywołał takiego poruszenia, jak - być może - w innych miastach. - U nas wszystko dzieje się później, więc może ta fala dopiero przyjdzie?

Może i tak? Bo w Toruniu, podczas zajęć uczestnicy dyskutują: „A widziałaś tę trudną figurę, którą robiła Kwaśniewska?", „E, podobno Kwaśniewska to instruktorka salsy...?". Katarzyna Grześka z toruńskiej szkoły mówi, że to jednak plotka. - Kilka razy zostaliśmy zaproszeni do studia, widzieliśmy program na żywo... Raczej to nieprawda. Przynajmniej takie jest moje zdanie – zastrzega.

Ale na kursach wrze. To ostatnio temat numer jeden. Bo przecież po to wszyscy chodzą na kursy, by z amatorów stać się specjalistami. Tak jak ci w programie. A tu co, taki klops? - E, nie taki klops - śmieje się Grażyna Potocka. - Najważniejsze, że fantastycznie tańczą - mówi o swoich uczestnikach. - I to niezależnie od wieku! A przychodzą do mnie osoby od lat czterech do lat sześćdziesięciu czterech! I to jest naprawdę cenne. Bo - co może mało podkreśliliśmy - taniec to zdrowie. Ostatnio widziałam pana, który miał wielki problem z wdrapaniem się na trzecie piętro. Mówię mu: Tańczyć! Tańczyć! A on na to, że nie może, bo chyba by mu serce wysiadło. A to nie tak. Ruch jest po prostu cudowną rzeczą i działa uzdrawiająco. Warto w to uwierzyć.

[Rozmiar: 1490 bajtów]

Na początku trzeba ćwiczyć kroki, ale potem tańczenie robi się bardzo, bardzo przyjemne - na zdjęciu uczniowie Grażyny Potockiej z Bydgoszczy.

Anita Chmara
anita.chmara@pomorska.pl